niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 28 - "Koszmar"

Stoję sama w całkiem białym pokoju. Bez okien. Rozglądam się dookoła, wszędzie nieskazitelna biel. Zaczyna mnie przytłaczać. W samym rogu widzę drzwi. Biegnę do nich jak najszybciej, po czym sięgam do klamki. Zamknięte. Kulę się i opieram się o ścianę, po czym zjeżdżam na dół. Na cholerną, nieskazitelnie białą podłogę.
Czuję, jakby minęły wieki, gdy patrząc się tępo na ścianę słyszę kroki. Wzdrygam się, gdy klucz przekręca się w zamku. Unoszę delikatnie głowę, a widząc dwóch bandytów, którzy ostatnio prawie mnie zgwałcili zaczynam się gwałtownie odsuwać. Oboje uśmiechają się złowieszczo, a jeden z nich podchodzi do mnie. Łapie za włosy i unosi do góry.
- Boli... - szepczę, bo jedynie na to pozwala mi w tej chwili głos.
Nagle czuję, jak dostaję solidny policzek i głowa mimowolnie odchyla mi się do tyłu.
Kiedy on zdążył unieść rękę?
- Czy ktoś pozwolił ci się odzywać suko?! - wrzeszczy mi w twarz, podczas gdy drugi napastnik śmieje się ze mnie.
Po moich policzkach lecą łzy. Gorące łzy. Boję się choćby drgnąć, by znowu nie dostać. Czuję, jak policzek i cała głowa mi pulsuje.
- No, to teraz się zabawimy. Może wreszcie nam się uda - wychrypiał mężczyzna. - A potem zajmiemy się twoim kochasiem - dodał. Było widać, że to on dowodzi, bo drugi napastnik jedynie uśmiechał się złowieszczo. Chyba się zawiesił, gdyż ciągle pozostawał w jednej, groźniej pozie.
Zaczęłam się szarpać słysząc, że Harry jest w niebezpieczeństwie, jednak silna ręka mężczyzny w jednej chwili skutecznie złapała mnie za gardło. Nie mogąc złapać powietrza zaczęłam panikować.
- Będziesz grzeczna do kurwy nędzy czy mam cię od razu zabić?! - wrzasnął plując mi przy tym w twarz.
Starałam się kiwnąć głową na znak, że się uspokoję. Chciałam jeszcze trochę pożyć...
Nagle mężczyzna upuścił mnie na podłogę. Ledwo co udało mi się podeprzeć się rękami. Głowa zwisała mi między nimi, łapałam łąpczywie powietrze.
- No. To teraz trochę dla nas. Rozbieraj się - rozkazał.
Sparaliżował mnie strach i nawet nie drgnęłam. Drugi napastnik chyba zauważył co się dzieje, bo podszedł do mnie i kopnął mnie w brzuch.
- Jesteś głucha?! Rozbieraj się suko! - wrzasnął.
W momencie, gdy udało mi się wstać samodzielnie na cztery nogi straszne odgłosy zaczęły echem przelatywać przez pokój. Z chwili na chwilę coraz głośniej. Był to śmiech. Jednak nie przyjacielski i miły, tylko złowrogi. Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Śmiech zaczął robić się coraz głośniejszy, gdy zdjęłam bluzkę.
- No, szybciej! - krzyknął na mnie przywódca.
Gdy chwyciłam za zapięcie stanika ze ściany na przeciwko mnie z okropnym wrzaskiem wyleciały duchy. Moich opiekunów, którzy wzięli mnie z domu dziecka. Zatrzymały się obok mężczyzn z wrednym uśmiechem. W pewnym momencie wszyscy zaczęli ponownie się śmiać. Przeraźliwie śmiać.
Złapałam się na uszy i klęknęłam.




- Dość! Dość! - krzyczałam kuląc się na podłodze. Pokój zaczął wirować i zamazywać.



~*~

- Dość! - krzyknęłam siadając na łóżku zalana potem. Na twarzy miałam mokre plamy od łez.
- Księżniczko już... już cichutko... ciiii... - usłyszałam głos Harry'ego, a po chwili jak jego silne ramiona przyciągają mnie do jego ciepłego torsu. - Wszystko będzie dobrze... - wyszeptał czule do mojego ucha. - To był tylko zły sen... jestem przy tobie...
Chłopak wziął moją twarz w dłonie i zaczął delikatnie pocierać. Moje oczy błyszczały w przerażeniu. Żyłam jeszcze tym koszmarem.



Po chwili wszystko zniknęło.
Gdy spojrzałam w jego oczy dostrzegłam troskę. I miłość. Mnóstwo miłości.
- Nie powinienem był cię wtedy zostawiać... - szepnął. Widać było ból na jego twarzy. - Przepraszam cię Alysse... - dodał i przytulił się do mnie.
- To nie twoja wina. Kocham cię Harry - odparłam równie cicho co on i zamknęłam oczy.
Leżeliśmy jeszcze przez jakiś czas w czułym uścisku. Ja potrzebowałam go, a on mnie.
Był mi potrzebny jak tlen. 



2 kom=next
~Zostaw komentarz! To będzie dla mnie motywacja do dalszego pisania! Dziękuję!~

2 komentarze: