sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 27 - "Śniadanie"

Alysse's POV
Harry już od tygodnia co ranek wychodził na miasto. Miałam wrażenie, że coś jest nie tak, ale to pewnie i tak moja "intuicja" wmawiała mi bzdury.
Nie martwiłam się, chociaż z czasem zaczynało robić mi się przykro, kiedy ciągle budziłam się sama w łóżku Harry'ego.
- Znowu to samo - mruknęłam wstając. Owinęłam się szlafrokiem i zeszłam na dół w celu zrobienia kawy.
Byłam przyzwyczajona, że Harry przychodził do domu średnio godzinę po moim obudzeniu.
Postanowiłam zbadać, gdzie zawsze się wybiera i w jakim celu. O dziwo zawsze zbywał mnie tekstami typu:
"Mamy próbę." czy "To było bardzo ważne, ale nie martw się już.". Lecz najczęściej pierwsze co robił w progu to całował mnie. Długo i czule, tak, że w moment zapominałam o co byłam zła.
Co prawda później sobie przypominałam, ale już wtedy wydawało mi się to mało istotne.
Nie mogłam porozmawiać z Tiną, bo leżała chora w domu. Podobno miała wysoką temperaturę i wszystkie inne objawy grypy.
Jedynie Liam, który czasem przychodził do mnie zdawał relacje czy jest lepiej. Niestety, jak na razie nie było.
Postanowiłam dzisiaj zrobić coś w rodzaju protestu i po wypiciu kawy wróciłam na górę do łóżka. Zawsze o tej godzinie robiłam mojemu chłopakowi śniadanie, ale... mnie też może boleć brzuch, prawda?
Kilka minut później usłyszałam odgłos otwierania drzwi kluczem.
- Alysse! Gdzie jesteś? - rozległ się krzyk chłopaka po dolnym korytarzu.
Zamknęłam oczy i opatuliłam się kołdrą.
Po chwili Harry był już w pokoju, a widząc mnie usiadł na łóżku.
- Alysse, skarbie... co się dzieje? - spytał mnie z niepokojem.
- Nic - mruknęłam tuląc się do poduszki.
Chłopak raczej nie był przekonany, bo już po chwili leżał po swojej stronie i tuląc mnie do swojego torsu zaczął głaskać po głowie.
- Wydaje mi się, że jednak coś.. - szepnął w moje włosy, po czym pocałował mnie w czubek głowy.
- Brzuch mnie boli - skłamałam z bólem w głosie. Od zawsze byłam dobrą aktorką.
- Moje biedactwo... Mogę jakoś ci pomóc? - spytał się mnie Harry.
Wreszcie otworzyłam oczy i spojrzałam na jego twarz.
- Nie puszczaj mnie.. - szepnęłam wtulając się w niego.
- Dla ciebie wszystko księżniczko - odpowiedział.
Wiedział, że uwielbiałam, gdy nazywał mnie księżniczką. Czułam wtedy, że jestem jego, a on jest moim księciem.



Po kilkunastu minutach nadal wtulona w Harry'ego usiadłam na łóżku.
- Kocham cię - szepnęłam w jego tors.
- Ja ciebie też, bardzo - chłopak powiedział i spojrzał w moje oczy.
Uśmiechnęłam się i wstałam.
- Jadłeś śniadanie? - spytałam zakładając szlafrok na ramiona.
Harry objął mnie w pasie i pocałował w szyję, na co zgięłam głowę lekko w bok.
- Podoba ci się, co? - mruknął mi seksownie do ucha.
- Mmmhmm...
Chłopak zaśmiał się i w jednej chwili znalazłam się w jego ramionach.
- Pytam się, czy zjadłeś śniadanie - powtórzyłam z uśmiechem.
- Oczywiście, że nie. Ty robisz najlepsze. - stwierdził. - Ale źle się czujesz, więc może ja spróbuję swoich sił w gotowaniu? - zaśmiał się.
Czy powinnam mu powiedzieć, że tak naprawdę wszystko ze mną dobrze? Nie, przetrzymam go jeszcze.
- Dobrze skarbie. Pomogę ci. Moż- - w tym momencie Harry położył mi palec na ustach.
- O nie nie nie. Ty zostajesz - tu mówiąc zsunął z moich ramion szlafrok. - Kładziesz się - szepnął, po czym popchnął mnie delikatnie na łóżko. Przykrył kołdrą i pocałował czule w czoło. - I czekaj. Zaraz będziesz mieć cudowne śniadanie - zaśmiał się, po czym wyszedł z pokoju.

~*~

Leżąc na łóżku zaczęłam zastanawiać, czy dobrze zrobiłam okłamując Harry'ego. Miałam jednak przeczucie, że jest coś nie tak. Od czasu napadu minęły dwa tygodnie, od pobytu w rodzinnym domu ponad tydzień, a ja ciągle nie mogłam spać. Budziłam się z koszmarów, najczęściej zalana potem. W najgorszych przypadkach krzyczałam zapłakana, aż Harry nie uspokoił mnie kołysząc delikatnie w swoich umięśnionych ramionach. Czułam się wtedy wreszcie bezpieczna. Bałam się, że on też mnie zostawi. Przecież jestem sierotą, prawda?
Po chwili usłyszałam, jak chłopak wchodzi po schodach. Otworzył drzwi bokiem, po czym spojrzał na mnie z uśmiechem. Trzymał tacę pełną kanapek i dwie szklanki soku pomarańczowego. Uwielbiał go i zawsze miał go pełno w lodówce.
- Jestem księżniczko - to mówiąc usiadł na łóżku i położył tacę sobie na kolanach. - Mam nadzieję, że będą ci smakować.
Spojrzałam na jedną z kanapek i wzruszyłam się. Niby nic niezwykłego, jednak na jednej z nich chłopak ketchupem narysował serce. Zawsze ukrywał się ze swoimi uczuciami, więc takie małe gesty znaczyły dla mnie bardzo dużo. Mimo wszystko zawsze mówił, że bardzo mnie kocha i widać było, że sprawia mu to dużo radości.
- Wyglądają cudnie - stwierdziłam biorąc do ręki wypatrzoną kanapkę. - Dziękuję, że chciało ci się zrobić śniadanie. - zaśmiałam się cicho.
- Dla ciebie wszystko Alysse. W końcu mogę ci się jakoś odwdzięczyć, że jesteś dla mnie tak niesamowita. No i oczywiście za pyszne posiłki - chłopak uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki.
Ostatnio dla zabawy delikatnie włożyłam mu tam jeden palec, na co Harry zaczął śmiać się jeszcze głośniej łaskocząc mnie przy tym. Jego lśniące włosy opadły mu wtedy na twarz i wyglądał jak bóg. Czy jest w ogóle możliwe, by wyglądać tak niesamowicie?
Możliwe. Dowodem jest chłopak obejmujący mnie w tym momencie czule w pasie i przyciągający do siebie. 
- Bardzo mi na tobie zależy - szepnęłam zamykając oczy.
- Mi na tobie też księżniczko - odparł cicho Harry.


~Zostaw komentarz! Dziękuję!~

1 komentarz: